ŚWIĘTA, ŚWIĘTA I PO ŚWIĘTACH :)
...Ale było wesoło, mnóstwo gości, opowieści i wspaniałych chwil.
Na święta i na trochę dłużej przyjechała do nas prababcia z Krotoszyna.
Prababcia boi się wziąć mnie na ręce, ale to zrozumiałe ma 82 lata, a ja jestem
jeszcze malutkim i to wiercącym się szkrabem...
Prababcia zostaje u nas jeszcze na parę tygodni, więc może odważy się wziąć
mnie na ręce, tak, by mama zrobiła nam zdjęcie :)
Odświętnie ubrany już się pokazuję:
Najfajniejszy jest zajączek :) ale, jak już wiecie my obchodzimy go w WIELKI
CZWARTEK... zajączek przyniósł mi książeczki, o których będzie następny post!
Dodatkowo dostałem słoiczek z marchewką, bo dla mnie to też były prawdziwe
święta :)
Dokładnie w pierwszy dzień świąt, w niedzielę 20.04., dzień po tym, jak
skończyłem 4 miesiące jadłem pierwszą marchewkę :)
Moja pierwsza marchewka jest ze słoiczka. Dlaczego? Ponieważ moja mama
pracowała w firmie, która produkuje posiłki dla dzieci i wie, jak rygorystycznym
badaniom poddawane są produkty, z których produkuje się posiłki dla takich
maluchów, jak ja.
Niestety mieszkając w takim dużym mieście, nie ma pewności, że zakupione
warzywo nie ma w sobie więcej chemii, niż "chińska zupka"...
Jeszcze troszkę, to dostanę świeżą, młodą marchewkę, pietruszkę, ziemniaka z
ogrodu mojej babci :)
Marchewka - to pierwszy produkt, którego smak poznaję zaraz po mleku...
Jak mi poszło?
Hmmm... Mama jest zadowolona, bo za bardzo nie plułem i chyba nawet mi
smakowała, tylko jeszcze nie potrafię za bardzo połykać :) zobaczcie sami:
początek był trudny...
trochę walczyłem z mamą i z marchewką :)
jednak ostatecznie nie było tak źle :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz